poniedziałek, 11 listopada 2013

Sprzątanie korytarza

Doczekał się :D Na dworze co prawda jeszcze jest co robić, ale Indianka zainspirowana setkami cudownych fotek stylowych wnętrz często zwykłych skromnych i bardzo prostych chałup oglądanych na Facebook’u oraz zdopingowana przez zaradną i pozytywną Przyjaciółkę z Globalnej Wioski Internet, która właśnie zabrała się wraz z mężem za skrobanie ścian na poddaszu swojej wiejskiej chaty – sama złapała za szczotę, papier ścierny i ruszyła odważnie do boju, mimo, że się nie czuje dziś zbyt kwitnąco. W rzeczy samej jest niedysponowana, rozkojarzona i rozhuśtana emocjonalnie. Brzuszek delikatnie boli.

Korytarz z grubsza sprzątnięty. Narzędzia ogrodowe wyniesione. Podłoga zamieciona. Pajęczyny pająka zniszczone, choć jeszcze nie wszystkie, bo jest tutaj sporo zakamarków pod schodami. Trzeba poświęcić tym pajęczynom więcej czasu. Schody przeszlifowane papierem ściernym. Jeszcze nie całe. Na razie jedna główna decha spinająca wszystkie stopnie w schody oraz zaczęte szlifowanko stopni. Większość stopni jest surowa, niemalowana. Tylko kilka dolnych stopni jest pomalowane na niebiesko i tę farbę trzeba zerwać oraz odsłonić i uwypuklić piękne słoje naturalnego drewna. Czemu dopiero teraz Indianka zabrała się za czyszczenie tych schodów? Ano dlatego, że pierwotnie miała plan, aby te schody wymienić na nowe, bardziej dekoracyjne. Ale jako, że kasy niet i brak widoków na nią - brak sosny czy innych szlachetnych drzew w swoim lesie, brak traka lub krajzegi do tarcia tych kilku kloców szlachetnych co Indianka ma, brak umiejętności zrobienia samodzielnie takich schodów od nowa, także brak czasu na forsowne prace remontowe czy stolarskie - zatem Indianka zeszła ze swoich zamaszystych planów na glebę i konserwuje to co ma :) Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma :) Banalne, ale prawdziwe :D.

Decha po przeszlifowaniu ujawniła kornika :) Indianka postanowiła ten dekoracyjny wzór naturalnego kornika wyeksponować :D Wygląda ciekawie :)

Jakiś czas temu niedoszły pomocnik stwierdził, że decha jest w dobrym stanie, bo nie spróchniała. Kornik zrobił swoje korytarze, ale decha nadal jest mocna. Nadto lepsza taka decha, niźli jakiś słabowity regips który na wsi się nie sprawdza.

Szlifowanie idzie dosyć mozolnie, ale idzie. Indianka cała w kurzu i pyle.

Dzisiaj tych schodów jeszcze nie skończy, ale ważne, że praca nad nimi podjęta, zaczęta i w toku. Już widać różnicę. Pora zrobić sobie przerwę na napalenie w piecu I gotowanie obiadu. Od kur Indianka zebrała w sumie 25 jaj dla klienta. Każde jajo mu odkłada, bo ma specjalnie po te jaja przyjechać z innej wsi. Indianka ma chęć na te jaja, ale nie ruszy na razie żadnego jajka, dopóki klient nie zgarnie swojej puli. Kury niosą się jako tako. Być może znowu trzeba dać im koziego mleka, aby się rozjajiły.

Wczoraj na obiadokolację był kurczak pieczony z grzybami shitake własnej uprawy, ziemniaki pieczone oraz jogurt kozi do popicia, a właściwie na deser, bo gęsty wyszedł. Deser był zaprawiony gęstym syropem malinowym nabytym od sąsiadki, co wczoraj była w stanie silnej nieważkości.

Dzisiaj na obiad może frytki? Ziemniaki z sosem cebulowym? Z sosem pomidorowym? Posypane zieleniną? Jest jeszcze marchew i kapusta. Coś się wykombinuje z tych składników.

Trzeba nagrzać mnóstwo gorącej wody, aby starczyło do wanny na porządną kąpiel, bo Indianka dziś mOOcno zakurzona :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj!