Budyń kakaowy na kozim mleku. Mleko od tych kóz tam w tle :))) |
Indiana i jej córa Dankana. |
W niedzielę: jajecznica ze szczypiorkiem i chlebem.
(jajka od własnych kur, szczypiorek swój, chleb swojski w domu pieczony).
Na lunch: spaghetti z grzybami i sosem pomidorowym.
Na obiad: naleśniki z dżemem.
(naleśniki na kozim mleku, dżem własnego wyrobu)
Na kolację: budyń kakaowy na kozim mleku.
Indianka marzy o tym, by kiedyś mieć wszystkie składniki spożywcze ze swojego gospodarstwa. Póki co nadal musi sporo kupować np. mąkę, cukier, a nawet mięso, bo jeszcze swojego nie ma. Byłoby, gdyby nie lisiura. No, ale zamówiła cielęcinę i wieprzowinę oraz jagnięcinę od innych chłopów. Oczywiście bezpośrednio i bez żadnych zbędnych badań. W końcu to najzdrowsza żywność testowana na gospodarzach, a nie śmiercionośna broń biologiczna.
Gdy nie padało – Indianka poszła ustawiać nowy sektor wypasu dla koni.
Rozstawiła tyczki do pastucha elektrycznego i rozciągnęła sznurki elektryczne oraz taśmy zagarniając spory kawał łąki. Jutro tam dołoży drut i puści mega mocny prąd, aby konie utrzymać w ryzach.
Póki co, ślicznotki pasą się grzecznie razem na wschodnim stoku. Zgodnie z owieczkami i kozami.
W kreatywnym umyśle Indianki zakiełkowały dziś nowe pomysły. Musi je przemyśleć. Przeanalizować różne swoje spostrzeżenia i doświadczenia i wybrać opcję najbardziej optymalną, a zarazem ekscytującą dla Indianki.
W sobotę był znajomy kosiarza i pomógł ciąć drzewo. Indianka nie wierzyła, że przyjedzie, ale jednak przyjechał. Widać kosiarz ma jednak sumienie i próbuje naprawić to, co zepsuł. Chwała mu za to, że się stara.
Na lunch: spaghetti z grzybami i sosem pomidorowym.
Na obiad: naleśniki z dżemem.
(naleśniki na kozim mleku, dżem własnego wyrobu)
Na kolację: budyń kakaowy na kozim mleku.
Indianka marzy o tym, by kiedyś mieć wszystkie składniki spożywcze ze swojego gospodarstwa. Póki co nadal musi sporo kupować np. mąkę, cukier, a nawet mięso, bo jeszcze swojego nie ma. Byłoby, gdyby nie lisiura. No, ale zamówiła cielęcinę i wieprzowinę oraz jagnięcinę od innych chłopów. Oczywiście bezpośrednio i bez żadnych zbędnych badań. W końcu to najzdrowsza żywność testowana na gospodarzach, a nie śmiercionośna broń biologiczna.
Gdy nie padało – Indianka poszła ustawiać nowy sektor wypasu dla koni.
Rozstawiła tyczki do pastucha elektrycznego i rozciągnęła sznurki elektryczne oraz taśmy zagarniając spory kawał łąki. Jutro tam dołoży drut i puści mega mocny prąd, aby konie utrzymać w ryzach.
Póki co, ślicznotki pasą się grzecznie razem na wschodnim stoku. Zgodnie z owieczkami i kozami.
W kreatywnym umyśle Indianki zakiełkowały dziś nowe pomysły. Musi je przemyśleć. Przeanalizować różne swoje spostrzeżenia i doświadczenia i wybrać opcję najbardziej optymalną, a zarazem ekscytującą dla Indianki.
W sobotę był znajomy kosiarza i pomógł ciąć drzewo. Indianka nie wierzyła, że przyjedzie, ale jednak przyjechał. Widać kosiarz ma jednak sumienie i próbuje naprawić to, co zepsuł. Chwała mu za to, że się stara.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witaj!